W najbliższej dekadzie nasz kraj, obok Rumunii i Ukrainy, może stać się dużym producentem niekonwencjonalnego paliwa.
KPMG, międzynarodowa firma audytorsko-doradcza, opublikowała raport na temat poszukiwań gazu łupkowego w Europie Środkowo-Wschodniej. W ocenie jej ekspertów największe szansę, aby zostać dużymi producentami błękitnego paliwa w regionie, mają trzy kraje. Chodzi o Polskę, Rumunię i Ukrainę.
Obecnie zdecydowanie największe osiągnięcia w zakresie poszukiwań gazu łupkowego ma Polska. W raporcie przypomniano, że do czerwca wydano 111 koncesji, które objęło 30 przedsiębiorstw. W ocenie Marcina Rudnickiego, partnera w KPMG, na atrakcyjność Polski wpływają potencjalnie duże zasoby surowca, zaawansowane prace legislacyjne oraz duże poparcie społeczeństwa i polityków do realizowanych inwestycji. Uruchomienie produkcji gazu łupkowego może pozwolić krajom Europy Środkowo-Wschodniej uniezależnić się od importu surowca i rym samym ograniczyć ryzyko wstrzymania jego dostaw. - W 2010 roku średnio 69 proc. konsumpcji gazu w regionie zaspokojone było z importu, z czego ponad 90 proc. z Rosji - mówi Steve Butler, dyrektor w dziale Energy & Utilities Advisory Practice w KPMG. Łupki pomogą też zaspokoić rosnący popyt. W latach 2011-2030 eksperci przewidują wzrost konsumpcji gazu w krajach UE o 1,6 proc. rocznie.
Eksperci KPMG zwracają uwagę na specyficzne warunki poszukiwań i wydobycia w regionie. Ich zdaniem warunki geologiczne i regulacje prawne znacząco różnią się od tych, z jakimi miały do czynienia przedsiębiorstwa z Ameryki Pomocnej, które jako pierwsze zaangażowały się w rozwój i wydobycie gazu łupkowego. W Europie Środkowo- -Wschodniej złoża są średnio półtora raza głębiej niż w Ameryce Płn. Z tego powodu oraz z uwagi na większą rozpiętość temperatur konieczność spełnienia rygorystycznych norm ochrony środowiska i przystosowania się do innych warunków geologicznych koszty wydobycia mogą być nawet trzykrotnie wyższe niż w USA. W konsekwencji również czas trwania inwestycji i jej koszty mogą być wyższe od wcześniej szacowanych.
Źrodło: Rzeczpospolita, 2012-07-10, autor: Tomasz Furman