Rosyjscy dyplomaci-oficerowie od wielu miesięcy wykazują szczególną aktywność w Brukseli. W polu ich zainteresowania znalazła się jedna z komisji w Parlamencie Europejskim, która ma zbadać możliwe skutki wydobywania gazu łupkowego.
Wydobycie gazu łupkowego jest szkodliwe dla środowiska - taką kampanię medialną od ponad roku prowadzą firmy public relations związane z rosyjskim Gazpromem. W tym samym czasie firmy związane z Rosją starają się skupić jak najwięcej praw do złóż tego surowca w Europie, w szczególności w Polsce. Stawką jest niezależność energetyczna - nie tylko naszego kraju, ale całej Europy. - Polskie złoża gazu ziemnego w łupkach szacowane są na największe w Europie (5,9 bln m3). Dla porównania, rocznie zużywamy obecnie około 14 mld m3. Jeżeli zacznie eksploatować nasze złoża, to nie tylko staniemy się w 100 proc. niezależni i bezpieczni energetycznie, ale także zostaniemy liczącym się eksporterem tego surowca. To zaś oznacza spadek cen surowców energetycznych na świecie. Rosja zaś zbudowała na tych surowcach nie tylko koncepcję odbudowy wpływów imperium, ale także swój względny dobrobyt. Spadek cen na tym rynku doprowadziłby, do załamania się rosyjskiego budżetu i gospodarki. Zasadniczym celem rosyjskiej kampanii propagandowej jest nagłaśnianie rzekomej szkodliwości wydobycia gazu łupkowego dla środowiska naturalnego. Ten przekaz od dawna powtarzają rosyjskie media, politycy i biznesmeni. Władze Gazpromu wydają setki tysięcy dolarów, aby powstawały kolejne raporty oraz ekspertyzy, mające świadczyć o degradacji środowiska naturalnego w wyniku wydobywania gazu z łupków. Materiały te są następnie wykorzystywane przez rosyjski wywiad, który inspiruje publikacje prasowe mające przekonać zachodnią opinię publiczna do stawianej tezy.
Rosyjscy dyplomaci-oficerowie od wielu miesięcy wykazują szczególną aktywność w Brukseli. W polu ich zainteresowania znalazła się jedna z komisji w parlamencie europejskim, która ma zbadać możliwe skutki wydobywania gazu łupkowego. Pilnie śledzą aktywność polskich posłów w Brukseli, którzy mają złożyć nowy wniosek w tej sprawie. Rosjanom chodzi o to, aby wpłynąć na członków Komisji Europejskiej, która ma stworzyć nowe rozwiązanie prawne, mające regulować w przyszłości wydobycia gazu łupkowego. Dla Rosjan docelowym kierunkiem jest przyjęcie przez Komisję Europejską regulacji, które zakazywałyby eksploatacji gazu łupkowego z uwagi na szkody ekologiczne. O tym, że jest to realne świadczy przykład Francji, gdzie parlament przeforsował zakaz stosowania jednej z najbardziej zaawansowanych i najtańszych metod eksploatacji gazu łupkowego, czyli technikę kruszenia hydraulicznego. Rosyjska gra ekologią wydaje się o tyle łatwiejsza, że w Parlamencie Europejskim zasiada wielu polityków, mających za sobą działalność w ruchach ekologicznych, a także pacyfistycznych, które od lat 60. ubiegłego wieku są doskonale spenetrowane przez Rosjan. Nie zawahają się oni przed inspirowaniem i finansowaniem „społecznych" protestów w tej sprawie, wykorzystując niemieckie oraz francuskie organizacje ekologiczne. Schemat działania będzie identyczny jak ten, który stosowano w latach zimnej wojny. Wówczas ekolodzy „spontanicznie" protestowali przeciwko amerykańskim głowicom jądrowym w Europie i wyścigu zbrojeń. Kto naprawdę stał za protestami okazało się, gdy były archiwista KGB, Wasylij Mitrochi, uciekł ze swoim archiwum do Wielkiej Brytanii.
To jednak dopiero początek wojny propagandowej o gaz łupkowy. Problem wydają się dostrzegać jedynie Czesi. Były szef wojskowych służb informacyjnych (VZS) Andor Szandor zaalarmował, że Rosjanie rozpoczęli swoje manewry i, jak bywało to w przeszłości w sprawie gazu łupkowego, wpływają na opinię publiczną poprzez organizacje ekologiczne i pokojowe. W sprawie rosyjskich działań wypowiedział się również były szef sztabu czeskiej armii, gen. Jirzi Szedivy, który podkreślił, że Rosjanie zrobią wszystko, aby „utrzymać pozycję dostawcy". W Polsce mało jest takich głosów. Jedynie w trakcie Forum Ekonomicznego w Krynicy można było usłyszeć realne oceny rosyjskich działań propagandowych w Europie, wokół gazu łupkowego. Obecny minister skarbu, Mikołaj Budzanowski stwierdził m.in. iż „zagraniczne raporty mówiące o tym, że wydobycie gazu z łupków szkodzi środowisku to kłamstwo i manipulacja, za którą stoją Rosjanie". Ale jak zawsze Rosjanie przewidują i w tym wypadku niekorzystny dla siebie scenariusz. Dlatego niezależnie od kampanii dezinformacyjnej, jaką prowadzą w sprawie gazu łupkowego, rozpoczęli walkę o uzyskanie koncesji na poszukiwanie i wydobywanie niekonwencjonalnego gazu.
Jak wynika z danych Komisji Europejskiej, tylko w Polsce rosyjskie firmy mają już ponad jedną piątą wszystkich koncesji. Rosjanom oczywiście nie chodzi o to, aby być pierwszymi w ewentualnej eksploatacji. Chcą kupić jak najwięcej koncesji, aby móc w przyszłości blokować wydobycie gazu łupkowego. W Polsce nie istnieją żadne mechanizmy, które pozwoliłyby na zahamowanie tego procesu. Wojna o gaz łupkowy już trwa. Jednak polskie władze zachowują sit tak, jakby ten konflikt ich nie dotyczył. To kolejny błąd po 1989. W latach 90. w podobny sposób doprowadzono do uzależnienia Polski od dostaw ropy i gazu z Rosji. Dość powiedzieć, że w tamtym okresie ponad połowę potrzebnej ropy sprowadzaliśmy przez Naftoport. Rosjanie rozpoczęli wówczas lobbing, zakończony sukcesem, w wyniku którego największe polskie rafinerie zbudowały infrastrukturę, która służy wyłącznie do przerobu rosyjskiej ciężkiej ropy. Skutek jest taki, że aktualnie zakupy tego surowca z innych kierunków są mniej opłacalne. W podobny sposób Rosjanie torpedowali każdą próbę stworzenia alternatywny dla zakupu gazu od Rosji. Nie powstał ani gazociąg łączący nas z Norwegią, ani krótki odcinek łączący nasz system z niemieckim (tzw. Bernau-Szczecin). Memento niech stanowią słowa byłego i przyszłego prezydenta Rosji - Władimira Putina, który w grudniu 2005 r. otwarcie przyznał „Poza sektorem energetycznym nie istnieje obszar, w którym moglibyśmy się ubiegać o światowe przywództwo".
Źródło: Gazeta Finansowa, nr str.: 1, 2011-12-09, autor: Leszek Pietrzak